Przejdź do treści

Czy „zwykli, dobrzy ludzie” zginą w Armagedonie?

    autor: Tomasz Smolarek

    Świadkowie Jehowy unikają bezpośredniej odpowiedzi na pytanie o to, co stanie się z ludźmi, którzy nigdy nie słyszeli o ich Bogu: czy zginą w Armagedonie, czy też nie. W rozmowach ze Świadkami można było usłyszeć wiele wymijających odpowiedzi, takich jak: „ale przecież dobra nowina jest głoszona wszystkim” – więc temat nie istnieje, czy też „Bóg jest miłością” – co oznacza, że zawsze postępuje dobrze.

    Jednak stawianie pytań o to, czy dobrzy ludzie zginą z wyroku bożego tylko dlatego, że nigdy nie słyszeli o Jehowie są jak najbardziej słuszne, bo przecież tego typu niesprawiedliwe – z naszego punktu widzenia – czyny Boga już się zdarzały: w potopie, Sodomie i Gomorze i Kanaanie Bóg zgładził wszystkich, niezależnie od stopnia ich wiedzy o „bożych prawach”. Zapewne była tam niezerowa grupa osób, które nigdy o nim nie słyszeli, osób niepełnosprawnych czy dzieci.

    Bóg wszczepił nam poczucie sprawiedliwości i dał nam sumienie. To powoduje, że reagujemy na wszelkie przejawy jawnej niesprawiedliwości i nie chcemy mieć z nimi nic do czynienia. W każdej cywilizacji kara za czyn, którego się nie popełniło, jest uważana za niesprawiedliwą. Każdy z nas wewnętrznie buntuje się przeciw jaskrawym przejawom braku miłosierdzia względem osób, którym nie sposób przypisać winy za ich działania. Zwykła moralność podpowiada nam, że zabijanie niewinnych dzieci za winy rodziców czy niepełnosprawnych, którzy nie mieli możliwości przyłączyć się do sług Boga to zło w czystej postaci.

    Jednak tamte minione wydarzenia nie mają większego znaczenia dla Świadka, bo aktualnie wierzą oni, że osoby, które zginęły wtedy z ręki Boga mogą być wzbudzone z martwych i mieć kolejną szansę. Mimo iż wciąż nie wydaje się to odpowiednio moralne rozwiązanie, pozostawiam ten temat. W tym artykule skupiam się na tym co nieodwracalne – na ostatecznym wyroku śmierci na wszystkich niegodziwych, który zostanie wykonany w Armagedonie.

    Zatem postawmy to pytanie bardzo bezpośrednio: czy człowiek, który nie dopuszcza się żadnych grzechów, a jedynie nie jest Świadkiem Jehowy, bo nigdy o Nim nie słyszał, zginie w Armagedonie?

    Ostatnio duchowi przywódcy tej religii (Ciało Kierownicze) podjęli ten temat, przedstawiając aktualnie obowiązującą doktrynę. Poprawna odpowiedź na powyższe pytanie – jeśli zostanie ono zadane Świadkowi Jehowy – brzmi teraz: „nie wiemy”. Świadek będzie zarazem podkreślał, że wierzy w Bożą miłość, sprawiedliwość i miłosierdzie.

    Chciałbym, żeby wybrzmiało to wystarczająco mocno: nie zamierzam skupiać się na motywach i okolicznościach decyzji jakie podejmuje Bóg. Nic mi do nich; nie chcę i nie potrafię wniknąć w jego sposób myślenia, być może wie on więcej o danej osobie niż każdy z nas. Innymi słowy: nie odbieram Bogu prawa do podjęcia suwerennej decyzji w tym zakresie. Jeśli jest wszechmocny, ma do tego prawo.

    Jednak niezależnie od przyczyn, które powodują takie czy inne boże działania, skutki mogą być jedynie dwa:

    • Bóg zabije takie osoby w Armagedonie, lub
    • Bóg nie zabije takich osób w Armagedonie

    I nad konsekwencjami chcę się pochylić.

    Załóżmy, że Bóg zabije ludzi, którzy o nim nie słyszeli w Armagedonie, czyli zrobi to, co już robił w przeszłości – zgładzi z ziemi „złych”, których jedyna wina polega na tym, że o nim nie słyszeli. Już wcześniej mówiłem, że jest niezgodne z naszą moralnością. Świadkowie Jehowy odpowiadając „nie wiemy” w gruncie rzeczy próbują uciec od tej odpowiedzi. Stwierdzenie, że Jehowa będzie sprawiedliwie sądził każdego ma zbudować w umyśle słuchacza przekonanie, że nie jest on bezlitosnym katem, który zabija niewinnych.

    Zatem opcja „Bóg zabije takich ludzi” stoi w jawnej sprzeczności z kreowanym przez Świadków wizerunkiem Boga, jako kochającego ojca, wydającego sprawiedliwe i miłosierne postanowienia. Nie dopuszczamy jej do siebie.

    Załóżmy zatem, że Jehowa nie zabije takich osób w Armagedonie. Załóżmy, że spojrzy na całokształt ich życia i podejmie decyzję, że mogą żyć dalej. W swojej sprawiedliwości uzna, że byli dobrymi ludźmi oraz że z obiektywnych przyczyn nie mogli się dowiedzieć kim jest Jehowa i tylko dlatego nie zostali jego Świadkami. Miłosiernie ocali ich życie w Armagedonie – niezależnie od tego, że te osoby nigdy nie oddawały mu czci.

    Jednak to rozwiązanie także pociąga za sobą określone konsekwencje. Okazuje się, że wystarczy być „dobrym człowiekiem”, nie robić nic złego i wcale nie być Świadkiem Jehowy, żeby przeżyć Armagedon! Podkreślam to jeszcze raz: to oznacza, że nie trzeba być Świadkiem Jehowy, nie trzeba chodzić na zebrania, głosić innym, studiować Biblii ani zostać ochrzczonym być ŻYĆ WIECZNIE. Jedyny warunek jaki potencjalnie trzeba spełnić, to okazać się na tyle dobrym człowiekiem, żeby Jehowa taką osobę ocalił – i to „bycie dobrym” wcale nie oznacza, że się czci Jehowę!

    Na marginesie: czyż tak właśnie nie mówią ludzie, którym Świadkowie głoszą? Czy to nie jest jeden z argumentów przeciwko zmianie religii podawany przez napotkanych w głoszeniu katolików czy protestantów? Darowanie przez Jehowę życia innowiercom oznacza, że to katolicy mieliby rację…

    Kto w takim razie najboleśniej odczuje boże wyroki? To osoby, które wprawdzie nie czynią niczego złego, ale dowiedziały się, że istnieje Jehowa i że wymaga by mu służyć. Osoby te, gdy choćby raz usłyszą o Jehowie i jego prawach, nie będą już mogły skorzystać z przywileju dostępnego dla tych, którzy „nie wiedzieli” nic o Bogu. Nie będą mogły zostać uznane za nieświadomych ludzi godnych życia. Gdyby miało być inaczej, głoszenie nie miałoby sensu.

    Jest jednak wyjątkowo prosta metoda, która może ocalić życie miliardom ludzi na ziemi i uchronić ich przed zagładą w Armagedonie. Wystarczy, że Świadkowie przestaną im głosić. W takim przypadku „dobrzy ludzie” skorzystają z bożej łaski i przeżyją Armagedon.

    Jeśli jesteś Świadkiem i opowiadasz innym o Jehowie, a oni cię nie posłuchają, to tym samym stajesz się winny ich śmierci w Armagedonie. Przestając im mówić o Bogu, możesz uratować tym ludziom życie!